kogel-mogel

przy okazji "przerabiania" z uczniami zagadnień z zakresu filozofii i przemycaniu kilku "chwyliwych" cytatów, pojawił się Kartezjusz i "Myślę, więc jestem". z bólem serca ominęłam kwestię dubito, gdyż nadzorczyni nie życzyła sobie żadnych kogli-mogli w mózgu - po cytaciku wystarczy, ale i tak sprawa cogito okazała się dosyć... frapująca...

nie sam cytat - gdzieżby tam. cytaty uczniów nie frapują, przynajmniej większości. to, co rozruszało ospałe i zniechęcone trybiki, to uwaga skierowana w ich stronę, po wypowiedzeniu kolejnego pytania w przestrzeń pustą i bezkresną - "myślcie, jeśli nie myślicie, to znaczy, że was nie ma". najpierw chichot, potem chwila (dosłownie sekundy) ciszy i efekt 'Eureka'. cóż za osiągnięcie pedagogiczne z mojej strony. aż sobie medalik na ścianie zawieszę. albo raczej im wszystkim, bo 'Eureka' była i po mojej stronie.

dawno już temu R. próbował uświadomić mi, że mam błędne pojęcie 'przeciętnej' kobiety (teraz myślę, że dotyczy to chyba obu płci) i że stanowczo zawyżam 'przeciętne' możliwości zarówno intelektualne, emocjonalne jak i ambicjonalne. za dużo po prostu od ludzi chcę. mnie się wydaje, że tu można porozmawiać, pogdybać, pozostać z refleksją, a tu nie... a tu przepisy, obniżki, zakupy, manicure, pedicure, toniki, podkłady no i oczywiście tzw. "faceci". ponadto problemy z wagą, ze zbyt ciasnymi spodniami, kilogramem w górę, centymetrami wszerz, zmarszczką pod okiem i odrostami. na kolejnych etapach "rozwojowych" zaś zupki, kupki, wyprawki szkolne, impotencje, niechęci, dziesięć kilo w górę, romanse, miłości dzieci, menopauzy i cokolwiek jeszcze.

zabawne to w kontekście myślenia, bo racjonalizm wyznaję jedynie połowicznie (to ta bardziej ukulturalniona część mnie). Kartezjusz, sam w sobie, też nie był mi specjalnie bliski (w przeciwieństwie do Locke'a,) - oczywiście na miarę laika. nie pokusiłam się też o żadną analizę statystyczną w tej materii (wtedy, być może, R. nawet nie musiałby mi niczego uświadamiać).

faktem jest, że za często używam zaklęcia 'myślę, że...' i bywa, że z tego powodu pakuję się w jałowości. często też 'chodzę' z czymś przez długi czas, uprzykrzając się innym pytaniem 'a co myślisz o ...'. gdy zbywają mnie doniosłością prawdziwych problemów, pocieszam się słowami Nietzschego, że dobry czytelnik jest jak krowa, bo przeżuwa. więc też sobie żuję i trawię, krowiość też (chyba) rozumiem.

ale wracając do uczniów, 'przeciętności' (i) myślenia. to, jak na razie najpiękniejsza dla mnie część relacji z drugim człowiekiem, gdy pojawia się w niej refleksja i to bez względu na wykształcenie, szacowany iloraz inteligencji czy liczbę dzieci tudzież partnerów.

więc chodzę i przykrzę. kogel - mogel się zdarza, a jakże. M. często straszy mnie tą luką żądając, abym nic już więcej nie mówiła, bo już nie wie, od czego się zaczęło. swoją drogą wiedzieć, że się nie wie, to kolejny egzystencjalny wytrych. byleby być

Komentarze

Popularne posty