trup Słowackiego

w 'Kordianie' pojawia się taka kwestia, iż jesteśmy karłami, stojącymi na ramionach olbrzymów. myślę wtedy o tym biednym Kordianie ze zwidami i wieczną niemocą. chciałby, ale nie może. tak coś go goni i nic nie wychodzi. i tak nam te karły chyba zostały. i marne tłumaczenia, że może to kiedyś łatwiej było o genialność.

gdyby tak jednak sytuację odwrócić, usadzić olbrzyma na karku karzełka to biedak nie wyrabia tym bardziej. źle się wędruje z karłem, kiedy mocarny oddech ciarki wywołuje na plecach i wszystko co się robi, wydaje się za małe, pokraczne takie, śmieszne. jak ten Kordian, w którym wiecznie jest czegoś 'za mało'. myślę sobie wtedy o takich chwilach, kiedy na komplement reaguje się słowami 'a przestań'. kiedy wszystko takie dalekie od świetności. kiedy 'ok, może ten tekst/danie/pomysł/zachowanie/etc. nie najgorsze jest, ale ja i tak mogłabym więcej' ba! przecież mogę więcej. mówi mi o tym ten oddech paskudy, jego mocne nogi, plecy, co to niejedno już przyjęły na siebie.

tylko, że wędrowanie z olbrzymem również nienajlepsze jest. tym bardziej, że jego podłoże to tylko małe krzywe nóżki. jak taki runie, to z hukiem. i sam karzeł zostaje. i drepta. i znowu śmiesznie. i tylko 'mało'. i ten wstyd pozostaje, że taka 'małość' wylazła, wypełzła, brzuch pokazała i jeszcze się łasi.i jak to, przecież bylo 'coś więcej', a tu tylko 'tyle'

tak sobie myślę, że trzeba by zburzyć ten porządek. niech wielkolud stoi na własnych nogach, a karzeł na swoich. i tak by trzeba obu wziąć za ręce i iść. i trudno, poszarpać się trochę. ale przynajmniej ze sobą w układzie.

Komentarze

  1. bardzo mi się ten tekst podoba. Odczytuję go po swojemu, jako rodzaj diagnozy społeczno-kulturowej. Dodam swój punkt widzenia: od jakiegoś czasu (kilkadziesiąt lat? może wcześniej?) karzełki uzyskały władzę definiowania "wielkości", formułowania i narzucania kryteriów: kto jest olbrzymem, kto karłem. Efekty łatwe do przewidzenia. Karzełki LEGITYMIZUJĄ karłowatość jako wielkość. Jesteśmy rządzeni przez mentalnych i moralnych kurdupli, którzy mają absolutną władzę przekonywania nas, że być kurduplem, to być wielkim, lub przynajmniej normalnym. W tym świecie olbrzymy, żeby przetrwać, muszą udawać karłów, muszą się kurczyć.
    Oddzielić karłów od olbrzymów, piękna idea. To by zadziałało. Jak to zrobić, jeśli to karły będą realizatorami? błędne koło.
    Kiedyś Okudżawa śpiewał: "mądremu przybili pieczątkę na łeb. A głupich jak zwykle nie widać, nie widać... "
    Czy tak już zostanie?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty