The Land of Plenty
już od dawna myślało mi się o możliwościach, ewentualnościach, potencjalnościach... piękne to słowa. niosą ze sobą tyle niewiadomego i tyle możliwego. są nieograniczone, nieskrępowane...
to wręcz barbarzyństwo myśleć w dzisiejszym świecie o potencjalnościach.
Jostein Gaarder w "Przepowiedni Jokera" zamieszcza refleksję o nich. pojawia się ona w trakcie rozmyślań na temat niezrealizowanego. praktycznie chodzi o życia ludzkie, o bieg historii, nie tylko tej, rozgrywającej się na trybunie światowej, ale również tej jednostkowej - historii pojedynczego życia. jeden z bohaterów wyraża osąd, iż to niesprawiedliwe, że w toku wydarzeń zmarnowało się tyle owego "mogłoby być", "mogłoby zaistnieć". weźmy na przykład taką parę osób, poznających się tuż przed wybuchem wojny. no i właśnie. mieli być razem, mało tego - z tego związku miały porodzić się dzieci, a tu krach, konieczność wyższa i nie ma związku, a co dopiero dzieci. kontekst to tragiczny, ale wystarczy spojrzeć na jego bardziej lapidarne wydanie w wersji Francisa Forda Coppoli: "Peggy Sue wyszła za mąż", czy rodzimy obraz Machulskiego "Ile waży koń trojański?". tak, możliwości to fascynujące zjawisko. a fizyka jeszcze je podkręca, aż myśli parują...
jednak nie o "co by było, gdyby...", albo "jak pięknie by było, gdyby..." czy błogosławione "jak dobrze, że się nie stało..." mi chodzi. wracając do Gaardera. daje on dosyć brutalną odpowiedź na pytanie "i co z tymi, którzy mogliby być?" (a w rozwinięciu: "co z tym, co mogłoby się zdarzyć" itp.). brzmi ona mianowicie, że nic z nimi, bo ich po prostu nie ma i nie było. zapewne fragment ten rości sobie bardziej ambitne implikacje filozoficzne. trzeba mi jednak wybaczyć - jest on zaledwie nastoletnim wspomnieniem i nie pokwapiłam się o sięgnięcie do tekstu raz jeszcze. podtrzymuję jednak moje młodzieńcze oburzenie.
prawda to bowiem, że świat, życie, wyobraźnia nasza daje owe potencjalności. realizuje jedną na dwieście, a resztę nihilistycznie niweczy. albo gra w kotkę i myszka. niby ci wolno, ale tak naprawdę guzik z tego. niby wolny, demokratyczny kraj, ale "ja pani nie znam, a skoro nie znam, to nie potrzebuję". niby każdy może tyle samo, ale nie każdy robi i mam wrażenie, że nie jest to tylko i wyłącznie kwestią chęci. chyba dlatego tak ogłupić dał się Wokulski - wydarzenia dziejowe obiecywały mu Łęcką, jej świat jednak kiwał tylko z uśmiechem palcem i odwracał się plecami. jakby osiągnął wszystko co posiadał tak tylko "na niby"
myślę jednak sobie, że owo "na niby" przynależy obu stronom. i chcę z niego skorzystać. tak po barbarzyńsku.
bardzo mi potrzebny taki tekst, jak znalazł - czyżby pisany na zamówienie? na wszelki wypadek dziękuję ;).
OdpowiedzUsuńPotencjalność, potencjał. Interesuje mnie to mocno. Temat jest stary jak świat (i filozofia). Mało kto zdaje sobie sprawę jak myślenie kategoriami "potencjalności" zmienia też nasze życie, te konkretne biografie o których piszesz...
Kiedy wykluczamy możliwość, potencjalność, nasze życie jest jak tramwaj jadący po szynach: nigdy nie skręci, żadnych manewrów, przystanek określony. Może się najwyżej wykoleić. Albo zahamować. A kiedy uwzględniamy potencjalność? Perspektywa całkiem inna: życie jak lot ptaka, może skręcać, spadać, wznosić się. Ogrom możliwości, wolność. Zaczynamy myśleć a może inaczej? przecież możnaby tak, można inaczej, to jest możliwe, można. Inne doświadczenie życia. Ernst Bloch: "człowiek jako możliwość". Takie myślenie to dynamit, wysadza ten nasz tramwaj z szyn.
A możliwości stracone, niezrealizowane? Jasne że są. Jeszcze ile, nieskończoność. I tu racja: nie ma co się nimi martwić, że nie było czegoś co mogłoby. Zawsze więcej "mogłoby" niż "było", albo "będzie". Powiedzmy że nasze życie, jakie jest to jeden wariant. Ten zrealizowany. Ile jest możliwych, niezrealizowanych? Myślę, że dokładnie nieskończoność. No to mamy taki ułamek: jeden do nieskończoności, 1/nieskończoność. Ile to będzie? Coś mi się wydaje że to zero, ale może się mylę. Czyżby wzór na życie: ż=0 ? Często tak podejrzewam. Ale chyba jestem dość słaby z matematyki, gdzieś tu robię błąd... Cieszmy się, że mamy choć ten licznik 1. Mianownik nieważny, i tak nigdy go nie poznamy.
moja znajomość matematyki nie powala,ale czy przypadkiem ułamek nie będzie się równał nieskończoności? ponownie?
OdpowiedzUsuńi tak, myśl Blocha, jak na przyklask homo faber.