Zerknięcie na spojrzenie

Lowen pisał o człowieku, którego cechuje gracja. Piękne to określenie, zważywszy na fakt, iż słowo w oryginale odnosi się również do łaski. Tylko, przyznam, że nie spotkałam jeszcze kogoś, kto do lowenowskiego opisu by pasował. "Smutno mi, Boże" - powtórzyłoby się za poetą i ruszyło dalej, zranień wiele nas w życiu spotkało i jeszcze spotka, więc co tu narzekać. Jednak - właśnie - smutek odgrywa tutaj kluczową rolę.

Moje bycie zogniskowało się ostatnio wokół karmienia. Z tego też powodu ilość kontaktów społecznych została mi drastycznie obniżona. Podchodzę z młodym do okna i patrzę na ludzi. Spieszą się, kłócą, palą papierosy pod bramą, przepychają, rozmawiają przez telefon - ot, nic nadzwyczajnego. I tak sobie myślę, czy dziecko patrzy na nich inaczej. Może nie "czy", bo to na pewno, ale "jak" na nich patrzy? Gaarder pisał o zdziwieniu dziecka, które napędza myśli. Biblia mówi, iż mamy być jak dzieci...

Naiwność pierwszego spojrzenia ma magiczną moc. Pozwala odczytywać świat. Pierwsze spojrzenie, drugie, trzecie... poznanie, odczytanie, interpretacja, ponowne odczytanie, reinterpretacja, poznanie... i tak w kółko. A między nimi i rozczarowanie, i zachwyt, i znużenie. Wszystkiego po trochu. Mądre jest spojrzenie dziecka i piękne jest dziecięce spojrzenie starca. I jeszcze spojrzenie kochających - to chyba jedne z najdziwniejszych i najbardziej wyjątkowych zjawisk, jakie spotyka się w ciągu życia.

Z drugiej zaś strony, coś mają w sobie oczy, które się nie dziwią. Są... niebezpieczne. Wydawałoby się, że powinny być puste, odcięte od tego, co przed nimi się rozgrywa. Takie zaś widziałam wiele razy i nie miały nic wspólnego z brakiem zdziwienia. One nie widzą.

Spojrzenie zaś, które się nie dziwi, jest bardziej powszechne niż by się wydawało. Ono nie dziwi się, że znowu coś nie wyszło, że ktoś świństwo wysmarował, że mandat, że ojciec nie taki jak by się chciało, że związek kuleje, że mróz, że rachunek za prąd wysoki, że ludzie nieprzyjemni, że pracy nie ma, a jak jest to parszywa. Nie dziwne mu, że komuś się udaje, a ktoś inny drugi rok z rzędu czeka na uśmiech od losu. To spojrzenie kogoś, kto zameldował się tylko 'tymczasowo' i nie bardzo wie, co z tym zrobić.

Wracając zaś pokrętnie do Lowena i dziecięcego spojrzenia. Pod oknem przechodzą też dzieci, a ściślej, rodzice z dziećmi. I te dzieci nie śmieją się za często, a przecież o tym nieskrępowanym dziecięcym śmiechu, zachwycie i radości tak wiele się mówi i tak bardzo do nich tęskni. Myślę jednak, że w kontekście tego, co nas w życiu spotyka, dobrze by było zatęsknić za czymś innym.

Otóż owe przechodzące z rodzicami dzieci najczęściej płaczą. Mało tego - one wręcz całe zanoszą się tym niezadowoleniem, bólem czy rozczarowaniem. I tego bym sobie życzyła. Innym również. By rozbeczeć się jak dziecko. A fason niech trzyma ten, kto go wymyślił.

Komentarze

  1. Rozbeczeć na środku ulicy. O tak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a co hamuje przez rozbeczeniem się na ulicy? mnie się wydaje, że inni ludzie, że 'oni zobaczą'

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co Ty siostro robisz o tej godzinie na komputerze?
    No tak, inni ludzie, obawa, że to maska się rozmyje i spadnie i przyjdzie nam nie daj Bóg być sobą.

    OdpowiedzUsuń
  4. "nie daj Bóg być sobą" - świetne:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty