Telegram

Czy mieć niewiele do powiedzenia znaczy nie myśleć? Nie chcę milczeć, ale i nie wiem, co mogłabym powiedzieć.

Takie poczucie towarzyszy mi już od dłuższego czasu. Mam wrażenie, że wyrzucam z siebie wiele słów i zamykam im przestrzeń, by użyć następnych. A te już wypowiedziane zostają zamknięte. Minęły. I ta jedyna cisnąca się na usta odpowiedź na wszystko - nie wiem.

 Czy bierze się to z braku czasu, przestrzeni, rozsądku?

Mam wrażenie, że wiele spraw rozgrywa się pomiędzy aktywnością a biernością. Wziąć coś w swoje ręce i czekać na odzew. Lub tylko czekać. Albo tylko robić i robić i nawet nie myśleć, czy to o coś się rozbija. Jak w tym aforyzmie Kafki - Jesteś zadaniem do odrobienia. Ale ucznia nie ma.

To takie życie w nieżyciu lub nieżycie w życiu. Może bardziej to drugie. Jeśli czas minął i mijał w obfitości, to czym był, jeśli nie wiem, co o nim powiedzieć? Jeśli zaś nie mówię, to nic nie było?

Czy z poczuciem sensu, tożsamością jest tak jak z komunikacją? Nadawca - odbiorca i wszystko to, co pomiędzy nimi? Czasami chciałabym wierzyć, że nie. Że można z jakąś taką mądrością czekać, nie wiedzieć do kogo i na co, a wiedzieć, że przyjdzie.

Komentarze

Popularne posty