Wielka pełnia
Życie się zdobywa. Jeśli jesteś dobry - powiedział Tom Buchanan do młodego maklera. Jednak żeby zdobywać, prawdziwie i z pasją, trzeba się zachwycać tym, co można osiągnąć. Inaczej to tylko gonienie z poczuciem niedosytu.
Mam wrażenie, że obecnie wszyscy chcemy się najeść, chociaż od dawna nie byliśmy tak syci. Jakby wszystkiego było za dużo i jednocześnie za mało w tej wielości. Życie się wylewa, wyrzuca z resztkami do kosza i ładuje na nowo na talerz. Ciągle więcej i nigdy za dużo. Cieszą pełne porcje, pensje, słowa. Toczą się takie okrąglutkie.
Działania muszą być po coś i kończyć się pokwitowaniem. Grube teczki pysznią się w szufladach. Zdjęcia, zaświadczenia, świstki na potwierdzenie zdobyczy. Gogol nazywał tych okrąglutkich najbardziej szczęśliwymi. Takim to ponoć dobrze. Szekspir natomiast nakazywał strzec się ludzi chudych o pociągłych twarzach. Podobno niebezpieczni.
Pełnia to ideał mojej babci. Im kobieta okrąglejsza, tym piękniejsza. Z mężczyznami to już sprawa chyba przedstawiała się inaczej. Już nie wnikałam.
Lęk przed brakiem jest tak duży, że zbiera się zapasy, najada się na zapas, kupuje się na zapas, gada się na zapas i krzyczy też. Ten pas to już zresztą i pas przestał przypominać. Lepiej więcej niż mniej, a nuż by miało zabraknąć - co wtedy? Pusta spiżarnia świadczy o kiepskiej gospodyni. Nikt nie chce być kiepski. Wystarczająco - to jakieś takie wybrakowane słowo.
Lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu też się zdezaktualizowało. Wszędzie trzeba rozstawić sidła, na dachu też. Wróbel to nic, a nic to katastrofa, zagłada istnienia.
Lęk przed brakiem jest tak duży, że zbiera się zapasy, najada się na zapas, kupuje się na zapas, gada się na zapas i krzyczy też. Ten pas to już zresztą i pas przestał przypominać. Lepiej więcej niż mniej, a nuż by miało zabraknąć - co wtedy? Pusta spiżarnia świadczy o kiepskiej gospodyni. Nikt nie chce być kiepski. Wystarczająco - to jakieś takie wybrakowane słowo.
Lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu też się zdezaktualizowało. Wszędzie trzeba rozstawić sidła, na dachu też. Wróbel to nic, a nic to katastrofa, zagłada istnienia.
Nie wiem, czego mi za mało, a czego za dużo. Życie nauczyłam się definiować przez braki. Ostatnio mam wrażenie, że spotykam samych dentystów z powołania - mówię im, czego mi dosyć, a oni pokazują, czego mi brak. Same ubytki. Jak tu żyć?
Zastanawiam się, czemu tak dobre blogi nie mają "zapas" czytelników? Podziwiam twój kunszt pisarski i umiejętność manipulowania słowem. :) Chyba masz nową fankę. Mnie.
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie. Chociaż "fanka" brzmi groźnie:)
OdpowiedzUsuń