To wander

Chodzę ostatnio. Myślę, że to dobry synonim słowa "żyję".

Od pewnego czasu nie kładę się spać myśląc o właśnie zakończonym dniu. Nic nie rozpamiętuję, nad niczym się nie zastanawiam. Biegnę myślami do przodu. Do tego, co mam zrobić, jak i po co. Zaczynam myśleć, że trochę mnie nie ma. Bo gdzie jestem teraz?

Podobno w ruchu jest życie. Myślę, że bliżej temu do przetrwania niż do odczuwania. Zajmuje mnie planowanie i realizowanie. Wykonuję zadania, obowiązki. Trudno powiedzieć w jakim nastroju zakończyłam dzień. Zajęta jestem jutrem. Gdzie jestem?

Od pewnego czasu, gdy próbuję się zatrzymać, nic nie widzę. Mam wrażenie, że w sobie krzyczę. Że we mnie jest taka studnia, w którą coś wpadło i nie potrafi upaść. Czuję na przemian narastające przerażenie i nic. 

Rozpoczynam dzień z myślą, iż coś się wydarzy. I nie będzie to darmowy bilet do kina. Potem z ulgą zasypiam. 

Chyba trafnie to ujął Tuwim, pisząc:
Z okruszynami młodości - co robić? Rozrzucić ptakom?
Można i ptakom rozrzucić, można i w słowa powkładać.
Odfruną, uradowane, żeby po nowe powrócić,
Wrócą - i słowa, i ptaki - nadzieją skrzydlate jednako.

A co im powiesz? Że nie ma! Że nie ma, powiesz biedakom.

Uwierzą? Nie, nie uwierzą. Do późnej, pochmurnej nocy
Będą za oknem czekać, skrzydłami w szyby uderzą
I padną, martwe i wierne. Ptaki i słowa jednako.

Komentarze

Popularne posty