Rezerwuar szczęścia
Jakiś czas temu usłyszałam kilka zdań, które wierciły mi dziurę w brzuchu przez następne kilka dni. Ucierpiało małe - wielkie ego, zaostrzyła się postać przewlekłej choroby zwanej ambicją, a na bezczelnego skądś wychyliła się łagodna postać neurotyzmu rozzezowując wydawałoby się całkiem spójny obraz siebie. Czym prędzej podzieliłam się tym wydarzeniem, karcąc w duchu niezdyscyplinowany jęzor i małą dojrzałość własną. W efekcie skończyłam z uporządkowanym oglądem wcześniejszej sytuacji i niezadowoleniem, że przez tę raptowność w dzieleniu się, naraziłam się na śmieszność.
I teraz już będąc śmieszną, natknęłam się na takowy smaczek:
"Wszystkie zjawiska umysłowe, jak lęk, depresja, stres, nieśmiałość, są niczym dym papierosowy. To produkty niewłaściwych procesów umysłowych. Możemy te procesy odwrócić za pomocą odpowiedniej metody w sposób szybki i definitywny."
Już pal tam licho co obiecuje Rafael Santandreu. Wyszło na to, że moje niewłaściwe procesy umysłowe schrzaniły mi kilka dni i doprawiają następne, bo teraz niczym znana prezenterka 'siedzę i myślę', zamiast pławić się w tym rezerwuarze szczęścia i pomyślności, jakim jest świat.
Z tego myślenia wyszło tyle, że popytałam kilka osób, uzyskując szeroki wachlarz odpowiedzi świadczących o mniej lub bardziej adaptacyjnych procesach umysłowych. I dodatkową zagwozdką, dlaczego do cholery jesteśmy tacy nieszczęśliwi lub zadowoleni, gdy obiektywnie rzecz biorąc - nie powinniśmy?
Znam wiele teorii uprzejmie uświadamiających mnie w tej kwestii. Mogę przejechać wózkiem wzdłuż regałów i zapakować te najbardziej mi odpowiadające. Albo te najbardziej oburzające - ich upierdliwość coś przecież też mówi mi o własnych preferencjach i lękach. Wiele jest niespodzianek w markecie objaśniającym świat. Najgorsza to chyba ta, że w końcu można coś znaleźć.
Komentarze
Prześlij komentarz