Walk of shame

Mam wrażenie, że cała ta cudowna socjalizacja i stawanie się istotą społeczną, ten najwspanialszy  rozwój każdego człowieka, to taka ścieżka wstydu.

Najpierw nam go wmawiają. 
Oj wstydź się dziecko, bo odzywasz się niepytane i drzesz się i w ogóle co to za zachowanie?! 

Potem dowiadujemy się jak wiele jest rzeczy, których możemy się wstydzić. A to osiągnięcia mamy kiepskie, śmiemy czegoś nie umieć, wyglądamy nie tak, powiedzieliśmy nie to, co trzeba. Wiecznie ten wycelowany palec. Te szkolne korytarze, rodzinne ulice, nawy kościelne, przejścia między regałami sklepowymi, droga do pracy, droga do domu. Walk of shame.

Wstyd lubuje się w mnogości, rozprzestrzenia, bo oto okazuje się, że zagarnia on twoją rodzinę, wspólnotę, przekonania. Bezczelny żarłok. Ani się obejrzysz, a maszerujesz z dziećmi, które przynoszą ci wstydu; małżonkiem wcale nie lepszym; rodzicami, których momentami chciałoby się podkoloryzować; rodziną najlepiej tylko na zdjęciu; lokalną społecznością, z którą nie zawsze ci po drodze; narodem, o którym już nawet nie chcesz wiedzieć, co mówią. To już nie jest twój indywidualny spacerek chyłkiem po uliczkach życia, ale wielki, transmitowany na żywo marsz z opcją przewijania.

Do tego jak łatwo o niego. Wstyd się przynosi, przysparza go, zaś na dumę czy aprobatę trzeba już zasłużyć.

Kurcze, przestałam już należeć do kategorii "młodzi dorośli", a dalej mam wrażenie, że powinnam gdzieś się z tym tyłkiem dopasować, merdać ogonem gdy chwalą i skomleć po cichu, gdy krytykują. I wyrzuciłabym ten wstyd jako coś, co skrępowało mnie doszczętnie. 

Tak mnie on uwiera, że zastanawiam się, czy kiedy mówimy o malutkich dzieciach, że się wstydzą, to nazywamy fakt czy naszą interpretację? Kiedyś użyłam tego biczującego zwrotu wobec dziecka swojego prywatnego i zobaczyłam na jego twarzy kompletne niezrozumienie tematu - co? czemu? ale jak to? Nie ma wstydu bez innych. Pytanie, czy ja mogę być bez niego?




Komentarze

Popularne posty