Swawola dumania

Lubię słowa. Gdy je wymawiam, materializują się w głowie, panoszą po ciele.

Na przykład "nabrzmiały" przypomina owoc uginający pod sobą gałązkę, na której rośnie. Albo wyraz "soczysty", który rozchodzi się lekkim mrowieniem po języku. Zaś "zmartwiały" zerka szklistym wzrokiem. Z kolei "nurzać się" zaprasza do rozciągnięcia ramion. Słowa tekstów prozaicznych są jak wartka rzeka albo spokojne jezioro. W poezji przypominają krople kolejno spadające na głowę. Te mówione są trochę jak wiatr, który wprawia ciało w ruch.

W tej chwili widzę, jak m. patrzy na mnie z  myślą "ty to masz...". No mam.

Kiedyś śmialiśmy się, że odpowiedź psychologa na jakiekolwiek pytanie rozpoczyna się od: "To zależy".  Wspomnienie to przyszło przy ostatnio dręczącym mnie słowie "duma". Przyszło i nie chce odejść. Nie dość, że przypomina pocisk, to pełne jest niuansów. Ono to dopiero jest kwintesencją światło-cienia.

Pochodzi toto z prasłowiańskiego i oznacza myśl, zamysł, mniemanie. Brzmi niepozornie. A w naszym codziennym języku jakby miało awers i rewers. I obraca się z wywalonym językiem, śmiejąc się z jego użytkowników.

Słowo "duma" brzmiało w ustach mojej babci jak przekleństwo. "Aleś ty dumna" wręcz wysyczane przez zaciśnięte zęby smagało jak biczem. Nie rozumiałam, skąd tyle tej nienawiści dla niego.  Tłumaczyłam to sobie trudnymi doświadczeniami i dzieciństwem, które odzierało z takich zbytecznych rzeczy. Z drugiej strony, przez wiele lat nie spotkałam drugiej takiej osoby, która by z taką pewnością trzymała prosto głowę i swoje przekonania. Same sprzeczności.

Poza tym mówimy przecież "mieć swoją dumę" i kojarzyła mi się ona z godnością. Z drugiej strony "być dumnym", to już tak bardziej pysznym, wyniosłym, aroganckim. Wśród grzechów głównych mamy pychę. Język angielski to już bez owijania w bawełnę używa tu słowa "pride" i nazywa jednym z "deadly sins".  Zatem człowiek dumny, to grzeszny człowiek? A śmiertelny? Jakie to przewrotne.

No a "być z kogoś dumnym"? A gdy ktoś, coś "jest czyjąś dumą"? Coś nas "napawa dumą"? A gdy "dumamy"? To niby w porządku? Zmęczeni respondenci mojej prywatnej sondy, mówią że owszem. Duma ma wtedy pozytywne znaczenie. Porządna z niej dziewczyna. 

Tylko czy przypadkiem, gdy obdarzamy kogoś tego rodzaju komplementem, to nie kierujemy go do siebie? Takie wyczekiwane przez dziecko "jestem z ciebie dumny" wraca do nas i grzeje przyjemnie. Nieładnie. 

W dodatku często nakazują nam tę dumę schować do kieszeni. Ukryć wstydliwie. Biedna taka, wzgardzona, urażona, kijem poganiana. A przecież i chlubą też i ozdobą być może. Można się z nią obnosić, można skrywać. Dumę zakłada się jak plisowaną spódnicę, która na przemian to uchyla, to posłusznie składa zaprasowania. 

Te dumania zaprowadziły mnie to Twardowskiego, który pisał, że "w dziękowaniu jest uleczenie z próżności". I tak goniąc za tą dumą pomyślałam sobie, jak to dobrze, że mogę. 






Komentarze

Popularne posty