Żywot niesforny

Kiedyś usłyszałam od pewnego rodzica zdanie, iż nie wychowuje on swojego dziecka na szeregowego pracownika. Tak sobie sarkastycznie pomyślałam, że no cóż, moi mieli najwyraźniej inne priorytety. Potem zaś moja wyobraźnia ruszyła w kierunku światów, nie wiem, czy tak odległych, w których miłościwie wszyscy piastujemy kierownicze stanowiska. 

Tak więc człowieku, zdobywaj, dzierż i zarządzaj.

Paleolityczni łowcy - zbieracze też chyba tak zaczynali. Jak się to mówi, przetrwa najsilniejszy.  Dorobili się jednak dzięki temu zjawiska nadmiaru i ups, pojawiła się empatia, która skłoniła ich do wzięcia pod swoje skrzydła tych mniej rozgarniętych. I tak oto pogorszyły się parametry fizyczne i umysłowe naszego gatunku, jak to z właściwym sobie humorem podsumował profesor Vetulani. 

Już od starożytności można oglądać, co z tym fantem próbowano zrobić. I również jak bardzo jedne standardy śmiechu były warte (ci niechciani i nieudani nie tak wcale rzadko ucierali nosa owym mądrym znawcom świata), inne zaś oparte zostały na wątłych prognozach lub wręcz rojeniach. I pomimo srogich nauczek, porządek dziobania pozostał. Trzymamy się tej raz ustawionej grzędy. Kurcze czemu, nadmiaru aż nadto, różne w dodatku mamy szczęścia i jeszcze różniejsze braki. Nie lepiej jeść małą łyżeczką, ale często? Nie lepiej po swojemu, ale ze spokojem? 

W "Prawdzie" Pratchett pisał: "Na świecie istnieją podobno dwa rodzaje ludzi. Jedni kiedy dostają szklankę dokładnie w połowie napełnioną mówią:' Ta szklanka jest w połowie pełna'. Ci drudzy mówią: 'Ta szklanka jest w połowie pusta'. Jednakże świat należy do tych, którzy patrzą na szklankę i mówią: 'Co jest z tą szklanką? Przepraszam bardzo... No przepraszam... To ma być moja szklanka? Nie wydaje mi się. Moja szklanka była pełna. I większa od tej!'. A na drugim końcu baru świat pełen jest innego rodzaju osób, które mają szklanki pęknięte albo szklanki przewrócone (zwykle przez kogoś z tych, którzy żądali większych szklanek), albo całkiem nie mają szklanek, bo stały z tyłu i barman ich nie zauważył." 

No i mamy tę pękniętą szklankę, rozbitą dziarskim łokciem. I tak skojarzyła mi się ona z kintsugi - techniką łączenia rozbitych naczyń laką, a następnie oprószania sproszkowanymi metalami. Uszlachetnia ona blizny i traktuje je jako część historii przedmiotu. Joanna Bator pisze tu o "przaśnym materiale spojonym cennym". Tak mi to jakoś gra z tymi pozostającymi w tyle, niezauważonymi, nieudanymi. Eh, chowajcie się standardy. 



Komentarze

Popularne posty