For granted

Podobno w pewnym wieku wie się już, że rozpacz to takie samo słowo jak inne, cytując Zadurę. Myślę, że w pewnym momencie można już każde ze słów przyjąć za rzeczownik pospolity. Wylęgnięty jak mrówka. Nie wiadomo skąd. Tchu nie zapiera, obuchem w łeb nie wali. Ot, jest.

Snujemy przez życie swoje własne opowieści, w których żyjemy. Zazwyczaj, gdy kogoś słucham, zastanawiam się, jak bardzo wierzy on w to, co mówi. Zastanawiam się też, co sama mam do opowiedzenia światu, poza moją śmieszną i pospolitą krzywdą w bezmiarze innych krzywd. Głupia dziewczynka.

Od kiedy pamiętam, zżymałam się na baśnie. Na te niemądrze siedzące w wieży księżniczki, przekonane, że to, iż są, jest dostatecznym powodem, by się po nie tam wybrać. Mnie przecież obsadzono w roli tej, co to na ilustracjach krząta się na drugim planie. Nie uwiera mnie ziarenko grochu, pantofelek nie spadł ze stópki. Nikt po mnie nie przyjdzie. Nie będę czekać. Cóż, samej trzeba wyprawić się w podróż. Taką pokątną głównej fabuły. Anty fan-fiction.

Wprawiłam się zatem w ruch. Z duchoty do bezdechu. Potykam się. Może o kolejny schodek w sztuce rezygnacji, zostawiania, mijania. Idę, zamykając furtki, uchylając inne, do jednych nie śmiąc wejść, przy innych tylko nasłuchując. Chcą mnie tam? Rany, jak zazdroszczę tym, którzy moszczą się wygodnie i czynią scenę swoją. 

Swoją drogą B. wybiła mnie z rytmu, mówiąc, że to nie rezygnacja, a kwestia wyboru. Pięknie powiedziane. Za plecami opcji jeden są jednak zawsze te, które mogły co najwyżej bić się o trzecie miejsce. Za często jestem wśród nich. Mnie bez sprzeciwu pozwolono siedzieć w kącie. Czasami się wyrywam. Czasami dostaję po łapach, jak zbesztane dziecko. Czasami udaje mi się wyszarpać jakiś kawałek. 

Nie lubię jednak tego. Zatrzymuję się czasem. Patrzę sobie na nocne niebo. Jest. Oczywiste. Ja też. 

Nie chcę jednak brana być za pewnik. Nauczyłam się na przeszłość patrzeć jak na relikwie. Powrotów nie będzie ani ich nie pragnę. Swoje szczęścia i nieszczęścia niosę z nabożnością. Nie chcę letce sobie ważyć słów, ludzi, chwil, spojrzeń, gestów. Pełne mam ręce, a odsłonięte plecy.  

Mnie, mi, mną. Ciebie, tobie, tobą. Czasami, tak sobie myślę, czy naprawdę to tak za dużo zapragnąć, by też ktoś raz mnie odmienił na wszystkie możliwe sposoby? 






Komentarze

Popularne posty